sobota, 28 maja 2016

CoolMovie: Przeminęło z wiatrem


Witam wszystkich w cudowne majowe popołudnie!
Słoneczko świeci, nastrój dopisuje, aż chce się żyć, biegać, skakać i głośno się śmiać. :)
Wykorzystując ostatnie chwile wolności przed wyjazdem do pracy, oddaję się błogiemu leniuchowaniu, nadrabiam książkowe zaległości i oglądam moje ukochane filmy. Jednemu z nich chcę poświęcić dzisiejszy wpis. Jest to zdecydowanie mój ukochany film, arcydzieło amerykańskiej kinematografii, klasyka wszelkich klasyk, po prostu cudo nad cudami. Chyba nie ma na świecie osoby, która przynajmniej raz nie usłyszałaby tytułu "Przeminęło z wiatrem".


Jako zagorzała wielbicielka literatury i przeciwniczka filmowych adaptacji wielkich dzieł, chylę głowę przed twórcami tej przedwojennej perełki kinowej. "Przeminęło z wiatrem" to film, który według mnie bije na głowę książkę o tym samym tytule, zdecydowanie rozwala konkurencje w postaci innych produkcji lat 30. Przepych z jakim powstał zapiera dech w piersiach, kostiumy wykonane ze starannością o najmniejsze detale zachwycają, a wisienką na torcie jest wspaniała Vivien Leigh. Rola młodej samolubnej Scarlett to kwintesencja aktorskiego geniuszu. "Przeminęło z wiatrem" to opowieść o miłości, walce, trudnych wyborach i życiowych priorytetach. Główny wątek - miłość głównych bohaterów genialnie współgra z ognista atmosferą wojny secesyjnej.  Z całego serca polecam tą ekranizację. Jeśli tylko macie "chwilkę" (film trwa, bagatela, prawie 4 godziny) zatopcie się w tej wspaniałej podróży w czasie, zapomnijcie o XXI wieku, przeżyjcie to sami. Kto raz obejrzy "Przeminęło z wiatrem" będzie do niego wracał ciągle i ciągle. Ogromne ukłony w stronę twórców, zrobili "coś" z niczego, mając średniozaawansowane technologie stworzyli majstersztyk światowej kinematografii, współcześni filmowcy mogliby się od nich wiele nauczyć.

Pamiętajcie: Klasyka nie umiera nigdy!
Ciao!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz